Na Dobry Początek DOI:
Po otrzymaniu od Redaktor Naczelnej propozycji prowadzenia
stałego kącika tematycznego w Przeglądzie Geodezyjnym moje
wahania nie trwały długo. Nie dlatego, że tęsknię do pisania i mam
na tym polu duże doświadczenie - wręcz przeciwnie. W prowadzeniu
tych cyklicznych artykułów widzę jednak szansę szerszego wyjścia
na światło dzienne rozmaitych problemów, z którymi na co dzień stykają
się pracownicy powiatów prowadzący zadania administracji związane
z geodezją, które często są mocno powiązane z innymi dziedzinami,
do których prowadzenia właściwe są powiatowe służby administracyjne.
Mam tu na myśli zarówno ochronę gruntów rolnych i leśnych,
gospodarkę nieruchomościami, jak i zadania związane z tematyka architektoniczno-
budowlaną prowadzone przez starostę i inspektora nadzoru
budowlanego. Bo przecież zarówno wykonywanie prac geodezyjnych,
jak też praca administracji geodezyjnej, nie jest celem samym w sobie.
Jesteśmy jako branża "jedynie" dostawcą wspomagających usług niezbędnych
w toczących się procesach lub też dostarczycielem informacji
i chcielibyśmy być gwarantem wiarygodnych danych, uzyskanie których
jest niezbędne do prawidłowego przebiegu tych procesów.
Myślę, że nie będę osamotniony w spostrzeżeniu, że wołania z powiatów
są słabo słyszane wyżej. Nie ustosunkowuję się tu do słyszalności
wołania wykonawców prac geodezyjnych, gdyż mają oni
organizacje, które ich reprezentują w tym wołaniu. Jedno jest niezaprzeczalne
- to przede wszystkim w powiatach styka się wykonawstwo
geodezyjne z administracją geodezyjną. Problemy wykonawców prac
są zatem powiatowej administracji doskonale znane i przede wszystkim
od sprawności administracji tego szczebla zależy postrzeganie
sprawnego, bądź nie sprawnego, funkcjonowania branży. W możliwości
publikowania artykułów upatruję więc propagowanie tematyki
problematycznej, która na co dzień jest powodem dodatkowych
zmarszczek i słabo przespanych nocy. Nie będę się tu jednak skupiał
jedynie na n[...]
A jednak ZUDy DOI:
Przed "dużą" nowelizacją przepisów ustawy Prawo geodezyjne
i kartograficzne (PGiK) z lipca 2014 r. starałem się bronić
status quo zasad koordynacji usytuowania projektowanych
sieci uzbrojenia terenu. Wydawało się, że proponowane zmiany
idą za daleko. W mojej ocenie ówczesne zasady były ustalone
odpowiednio, a dopieszczenia przepisów wymagały jedynie pewne
kwestie związane z ujednoliceniem pojęć, które pojawiały się
w Ustawie i w funkcjonującym jeszcze wtedy w obrocie prawnym
odpowiednim rozporządzeniu. Pewien znajomy, który zajmował
znaczące stanowisko u jednego z gestorów sieci, po podzieleniu się
z nim smutną wiadomością o planowanych zmianach w zakresie
procedur uzgadniania usytuowania projektowanych sieci, które
wynikały z opublikowanych założeń zmian do Ustawy, zaproponował,
żebym coś napisał na temat tych obaw, a on przy najbliższej
kolacji z bardzo prominentnym politykiem (faktycznie, trudno było
o lepszy adres!!!), wręczy mu je.
Przysiadłem więc pewnego dnia i spłodziłem 3 strony. Streszczę
w tym miejscu moje ówczesne obawy i spostrzeżenia odnoszące
się do założeń zmian przepisów i uzasadnienia do nich. W mojej
ocenie, po pierwsze, uproszczenie procedur uzgadniających (tzw.
koordynacji) nie skutkowałoby zmniejszeniem pracochłonności
urzędniczej w starostwach, gdyż ciężar kontroli nie poddawanych
weryfikacji projektów przez zespoły uzgadniające pod względem
ich zgodności z normami, musiałyby przejąć inne zespoły pracownicze,
a mianowicie te, które wydają pozwolenie na budowę.
Z powyższego wynikał niezmienny, planowany obowiązek oceny
bezkolizyjności każdego projektu, lecz przez inne służby realizujące
zadania rządowe w starostwach - proponowano bowiem uzgadnianie
jedynie "na życzenie". Po drugie, wątpiłem o przewidywanym
wpływie zmian na skrócenie czasu procesu inwestycyjnego, gdyż
w założeniach do projektu zmian przepisów, przewidywało się zawiadamianie
zainteresowanych i członków narady o jej terminie,
co bez doprec[...]
Geodezyjne dylematy klasyfikatora gruntów - zawodu niszowego i ciekawego DOI:
Na początku września 2015 r. w Puławach spotkali się klasyfikatorzy
gruntów zrzeszeni w Polskim Towarzystwie Klasyfikatorów
Gruntów. Tak, tak, dla niewiedzących - takie stowarzyszenie istnieje.
I ja tam byłem, choć nie należę do Stowarzyszenia i nie zajmuję się
praktycznymi aspektami klasyfikacji. Zagadnienia z nią związane,
są jednakże bliskie każdemu "Powiatowemu". Wszak do zadań starosty
należy między innymi prowadzenie dla obszaru powiatu gleboznawczej
klasyfikacji gruntów. Jako że wrzesień mieliśmy piękny tego
roku, a moje doświadczenia w tym zakresie nie są stale doskonalone,
zgłosiłem swój udział i bez problemów uzyskałem akceptację. Moja
wiedza na temat specyfiki i problemów pracy klasyfikatorów gruntów
znacznie się podreperowała dzięki temu spotkaniu. Stąd też inspiracja
do niniejszego artykułu.
Szkolenie połączone było z zebraniem sprawozdawczo-wyborczym
Stowarzyszenia. W związku z powyższym na całość spotkania składały
się 3 części: część seminaryjna, część praktyczna oraz walne
zebranie członków Stowarzyszenia. Chciałbym skupić się jedynie
na tematyce części seminaryjnej, która poświęcona była dylematom
członków Stowarzyszenia, dotyczącym sposobu kompletowania
operatu z wykonanych prac klasyfikacyjnych. Uczestnicy seminarium
sygnalizowali, że różne są wymagania w starostwach w tym zakresie,
jak i oni sami nie do końca wiedzą, w jaki sposób kompletować dokumentację
i kto ma jakie dokumenty podpisywać - klasyfikator, czy
geodeta. Uświadomiłem sobie, że rzeczywiście, niedoprecyzowane
przepisy mogą dostarczać wątpliwości i może warto dołożyć swoją
cegiełkę do ujednolicenia stanowisk w tym zakresie lub wywołania
dyskusji, bo sprawa faktycznie nie wydaje się oczywista…
Gleboznawczej klasyfikacji gruntów nie poświęcono wiele miejsca
w ustawie Prawo geodezyjne i kartograficzne. Znajdziemy tu jedynie
definicję, delegację ustawową, stwierdzenie, że ma być ona
przeprowadzana jednolicie dla całego kraju w oparciu o urzęd[...]
Był podział, czy go nie było? DOI:
Życie "Powiatowego" pełne jest ciekawych przypadków wprost
z życia wziętych. W tym numerze miesięcznika, zamiast filozofowania
na tematy ogólne, opiszę Czytelnikom ciekawy przypadek,
którego części zakończyły się w sądzie okręgowym dla
sprawy cywilnej, i w wojewódzkim sądzie administracyjnym dla
sprawy administracyjnej. I choć strony jeszcze nie doprowadziły
do ostatecznego rozwiązania swojego problemu, to końca można
się już domyślać.
Otóż, pewnego razu do starosty wpłynął wniosek o ujawnienie
nowego stanu prawnego w ewidencji gruntów i budynków
od Państwa N (Nabywalscy). Do wniosku załączyli oni prawomocny
wyrok sądu okręgowego (wydział odwoławczy) wraz
z wyrokiem sądu rejonowego, z których to wyroków wynikało,
że Państwo Z (Zobowiązalscy) zostali zobowiązani do złożenia
oświadczenia woli, że przenoszą oni na rzecz Państwa N
własność nieruchomości określonej jako działka 100/1 i pochodzącej
z nieruchomości określonej jako działka 100 opisanej w odpowiedniej
księdze wieczystej, a uwidocznionej na mapie sporządzonej przez
biegłego sądowego i przyjętej do państwowego zasobu geodezyjnego
i kartograficznego pod określonym numerem (dane identyfikujące
numery działek, operatów i nazwiska zostały zmienione na potrzeby
artykułu i lepszej czytelności tekstu).
W ewidencji gruntów do całości działki 100, zgodnie z treścią
księgi wieczystej, ujawnieni byli wówczas Państwo Z. Cóż zrobił
urzędnik? Mapa była, orzeczenia prawomocne były, wniosek był, …
nic, tylko wprowadzać. I wprowadził w trybie czynności materialno
technicznych: podział i zmianę właściciela działki 100/1. I sprawa
się "rypła". Pewnie część z drogich Czytelników od razu zaczęła
z niepokojem postukiwać w czoło. Dla niewtajemniczonych wyjaśnię,
że takie zobowiązanie nie przenosi jeszcze prawa własności.
Art. 64 Kodeksu cywilnego określa, że prawomocne orzeczenie
sądu stwierdzające obowiązek danej osoby do złożenia oznaczonego
oświadczenia woli, zastępuje to oświadczen[...]
Chrońmy znaki lepiej (cz. 1) DOI:
Z ochroną znaków geodezyjnych jest tak, że mniej więcej wiadomo
na czym polega ta ochrona, ale tylko mniej więcej. Co prawda,
pomimo drobnych braków, przepisy w tym zakresie wydają się proste
i jednoznaczne, ale kiedy dochodzimy do praktyki, napotykamy
pewne wątpliwości. Na szczęście, zagadnieniem tym zainteresowani
są głównie wykonawcy prac geodezyjnych i starostowie. Obie te "strony"
doskonale zdają sobie sprawę "w co się tu gra", nie wchodzą sobie
w drogę, a nawet z radością współpracują. Zainteresowanie przejawiają
również Ci, na czyim terenie posadowiono znak, jak i tradycyjni
inwestorzy, lokalizujący infrastrukturę w pasach dróg. Znamiennym
jest fakt, że chyba w najbardziej rozpowszechnionej aplikacji zawierającej
aktualne przepisy prawa, praktycznie brak jest orzecznictwa
w sprawie ochrony znaków geodezyjnych. Bawi też fakt, że szczątkowe
orzecznictwo przyporządkowane przez autorów aplikacji odpowiednim
artykułom ustawy w sprawie ochrony znaków geodezyjnych, to orzecznictwo
poświęcone znakom granicznym, a nie znakom geodezyjnym,
na co zresztą ostatnio zwróciłem im uwagę…
Tradycyjnie, na początku przypomnijmy nieco krytycznie, co znajdziemy
w naszych przepisach na temat ochrony znaków geodezyjnych.
W art. 7 ustawy Prawo geodezyjne i kartograficzne (dalej: ustawa),
poświęconym zadaniom służby geodezyjnej i kartograficznej, nie
znajdziemy żadnego zadania bezpośrednio skierowanego ku osnowie
geodezyjnej, a tym bardziej ku ochronie znaków geodezyjnych. Gdyby
spróbować jednak gdzieś "podczepić" konieczność dbałości o osnowę,
to najlepiej odnoszącym się to tego zadania punktem art. 7 jest pkt 1
w ust. 1: realizacja polityki państwa w zakresie geodezji i kartografii…. Brak
odniesienia się w tym artykule do problematyki osnowy geodezyjnej
może trochę dziwić, choćby z uwagi na znaczenie osnów geodezyjnych.
Wyrazem tego znaczenia jest chociażby poświęcenie jej pierwszych
merytorycznych przepisów ustawy, ujętych już w art[...]
Chrońmy znaki lepiej (cz. 2) DOI:
W poprzednim numerze Miesięcznika starałem się przybliżyć
Czytelnikom aspekty prawne zagadnienia ochrony znaków
geodezyjnych i pewne ułomności przepisów. Zwróciłem też
uwagę na to, że określona w § 4 rozporządzenia w sprawie ochrony
znaków geodezyjnych, grawimetrycznych i magnetycznych
(Dz.U.1999.45.454 z późn. zm. - dalej: rozporządzenie w sprawie
ochrony) lista czynności, definiujących na czym polega ta ochrona,
a także określona w § 9 lista czynności, do których w ramach tej
ochrony zobowiązany jest starosta, w mojej ocenie jest zbyt krótka.
Ochrona znaków geodezyjnych nie powinna bowiem ograniczać się
jedynie do ich zabezpieczania przed naruszeniem, ale odpowiednie
regulacje powinny zawierać również narzędzia do zapewnienia możliwości
korzystania z osnowy pomimo strat. Zniszczenia znaków
to rzecz normalna i nieuchronna. Ale co zrobić, żeby pomimo ich
zniszczenia, zachować funkcjonalność osnowy? O tym przepisy
milczą.
W tym miejscu jednak, chciałbym podzielić się z Czytelnikami
swoimi pozytywnymi spostrzeżeniami. To, że znaki "wypadają" jest
rzeczą naturalną. W szczególności dotyczy to obszarów, na których
następuje urbanistyczna i infrastrukturalna ekspansja. Największe
straty w osnowie szczegółowej spowodowane są modernizacją dróg
wraz z budową urządzeń technicznych - w stosunku do osnowy sytuacyjnej,
a także ociepleniami budynków - w stosunku do osnowy
wysokościowej. Jak z tym walczyć? Czy należy walczyć? I czy należy
karać? Nie wyobrażam sobie, i chyba nikt sobie nie wyobraża, żeby
znak osnowy geodezyjnej miał pierwszeństwo przed ociepleniem
budynku lub modernizacją drogi. A co do karania, to wydaje mi się,
że celem ochrony znaków nie powinno być przede wszystkim ściąganie
grzywny, lecz zachowanie możliwości korzystania z osnowy.
A zatem, w zbiciu tych spostrzeżeń, w mojej ocenie najistotniejsza
jest dbałość o o[...]
O jednym roku i czterech latach DOI:
To 12. numer miesięcznika, zamykający pierwszy rok pracy nad
cyklicznym przygotowaniem materiału do kolejnych numerów
w tej rubryce. Zazwyczaj taka okoliczność jest okazją do podsumowań.
Niech więc i tym razem tak się stanie, a ze względu na tę okoliczność,
reszty dopełni nie wąski temat merytoryczny, a kilka przemyśleń nad
naszą ukochaną geodezją. Okiem powiatowego oczywiście.
Jak widać już po tym pierwszym roku, tematów na kolejne numery
w tym cyklu chyba nigdy nie zabraknie. Byleby starczyło ochoty
na pisanie. Bardzo przy tym dziękuję "powiatowym": koleżance Hani
Mierzwiak i kolegom Marcinowi Sosińskiemu i Krzysztofowi Sobczakowi,
którzy zechcieli w ciągu tych 12 miesięcy poświęcić swój czas
i podzielić się z Czytelnikami tematyką powiatową, która ich "gryzie".
Jest wszak ta rubryka chyba jedynym miejscem, gdzie "powiatowi"
mogą się swobodnie wypowiedzieć, napisać o swoich spostrzeżeniach,
zająć stanowisko wobec kwestii niedopowiedzianych w przepisach,
i do pisania w której, nieustająco zapraszam wszystkich geodetów
powiatowych. Dowiedziałem się też ostatnio, że rubrykę tą czytają
również niektórzy pracownicy naszego Urzędu Głównego, którzy biorą
udział w konstruowaniu wciąż zmieniających się przepisów. A zatem
warto? Warto! Zachęcam więc - podzielcie się z innymi swoimi przemyśleniami
koleżanki i koledzy powiatowi. Kontakt do redakcji lub
do mnie z łatwością znajdziecie.
Szczerze mówiąc, liczyłem na nieco większą chęć udziału geodetów
powiatowych w przygotowaniu tematów i materiałów. Mam
nadzieję jednak, że to jedynie nieśmiałość i trudne początki. Tematy,
które poruszaliśmy w ciągu tego pierwszego roku to między innymi:
możliwość zmiany użytku leśnego na nieleśny, zasady funkcjonowania
zespołów koordynujących usytuowanie sieci uzbrojenia terenu, zadania
geodety przy opracowaniu zmian w klasyfikacji gleboznawczej
gruntów, powiązanie przepisów o ochronie gruntów rolnych z przepisami
dotyczącymi ewidencji gruntów i budynków,[...]
Wielkie żarcie - modernizacja na całego DOI:
Modernizacja ewidencji gruntów i budynków to temat poważny.
W szczególności, gdy realizuje się duży projekt, a takich obecnie
jest sporo. Obserwuję, że powiaty przystępują do takich projektów
z zamierzeniem hurtowego, zwłaszcza gdy proponowane są duże
dofinansowania ze środków zewnętrznych, doprowadzenia swoich
bazy danych do ideału. Nie ma się z jednej strony czemu dziwić -
dofinansowanie rzędu 80-85% jest łakomym kąskiem, dla którego
warto zaryzykować, aby dostosować bazy danych EGiB do obecnie
obowiązujących przepisów. Tym bardziej, że terminy gonią. Przestrzegam
jednak przed tym. Od nadmiaru jedzenia podczas jednego
posiłku można się poważnie rozchorować, a czasem nawet zejść (p.
"Wielkie żarcie" Marco Ferreriego).
Ustawodawca pozostawił dość szerokie spektrum dla działań
modernizacyjnych ujętych w § 55 rozporządzenia w sprawie ewidencji
gruntów i budynków. Modernizacja ewidencji bowiem, to zespół działań
technicznych, organizacyjnych i administracyjnych podejmowanych przez
starostę w celu:
1) uzupełnienia bazy danych ewidencyjnych i utworzenia pełnego
zakresu zbiorów danych ewidencyjnych zgodnie z wymogami rozporządzenia;
2) modyfikacji istniejących danych ewidencyjnych do wymagań określonych
w rozporządzeniu.
A zatem realizowany projekt nie musi od razu doprowadzić baz
danych do ideału. Ma jedynie zmierzać do takiego celu.
W każdym powiecie mamy inną sytuację - i tą związaną z etapem
dostosowania baz danych do obecnych wymogów, i tą kadrową
i infrastrukturalną. Gdzieś tam są jeszcze mapy analogowe, a gdzie
indziej nie ma w bazie danych jeszcze budynków. Kiedy już wiadomo,
że szeroki strumień środków do nas zmierza, warto dobrze przemyśleć,
czym zająć się podczas takiego projektu. Moim zdaniem,
przy dużym zakresie merytorycznym i ilościowym modernizacji, nie
ma szansy na dobrą jakość. Z kilku powodów. Po pierwsze, nikt nie
jest w stanie sprawować odpowiedniego nadzoru nad realizacją i wynikami
prac - zarówno wykonawca p[...]
Ustalanie przebiegu granic działek według przepisów w sprawie EGiB - diabeł w szczegółach DOI:
Temat ustalania przebiegu granic działek ewidencyjnych w oparciu o normy
zawarte w § 37-39 rozporządzenia Ministra Rozwoju Regionalnego
i Budownictwa w sprawie ewidencji gruntów i budynków (dalej: rozporządzenie
w sprawie egib) od początku swego istnienia wzbudzał emocje. I tak
jest do dziś. A w szczególności, w stosunku do ustaleń dokonywanych nie
na gruncie, lecz "w remizie". Ale można już chyba zaryzykować stwierdzenie,
że po kilku latach funkcjonowania tych norm w obrocie prawnym okrzepliśmy,
a ponadto doczekaliśmy się już orzecznictwa i literatury fachowej w tym
zakresie. Ustalaniem w remizie nie będę się dziś zajmował.
Ostatecznie już raczej wszyscy zrozumieli, że tzw. "ustalenie", wcale tym
ustaleniem nie musi być. A skąd takie ryzykowne stwierdzenie? Ano choćby
z tego powodu, że zgodnie z § 39 ust. 2 i 3 wykonawca pomimo braku zgodnego
oświadczenia stron, ustala przebieg granic, jednak w takim przypadku nie wolno
mu oznaczyć trwale punktów granicznych. A zatem, prawdziwym ustaleniem
można nazwać jedynie przypadek opisany w ust. 1, kiedy to posiadacze gruntów
złożą zgodne oświadczenia dotyczące przebiegu granic działek. W moim
przekonaniu, przypadek ten można utożsamić z nadaniem takiej granicy statusu
"granicy prawnej" lub granicy "według stanu prawnego" jak kto woli, gdyż terminy
te nie zostały jak dotąd nigdzie jednoznacznie zdefiniowane. W pozostałych
przypadkach, to jest w przypadkach - gdy przebieg granic określa się według
ostatniego stanu spokojnego posiadania lub analiz dostępnych materiałów,
śladów, znaków, czy oświadczeń zainteresowanych podmiotów i świadków,
tzw. ustalenie jest jedynie próbą tego ustalenia, mającą znaczenie najczęściej
tylko dla możliwości realizacji innego, docelowego zadania geodezyjnego.
Nie bagatelizowałbym jednak i tej czynności i oczywiście nie deprecjonowałbym
tych regulacji rozporządzenia. Po pierwsze - wykonawca prac
geodezyjnych może dość szybko i "z twarzą" wyjść z trudnej sytuacji po[...]
System PZGiK utopią? DOI:
§7 rozporządzenia MAiC w sprawie organizacji i trybu prowadzenia państwowego
zasobu geodezyjnego i kartograficznego: Pozyskiwanie, ewidencjonowanie,
przechowywanie, udostępnianie oraz zabezpieczanie materiałów zasobu,
odpowiednio dla danej części zasobu, odbywa się z wykorzystaniem systemu
teleinformatycznego [system PZGiK].
Wkraczając w przestrzeń tematów dotyczących systemów do prowadzenia
PZGiK od razu zaznaczam, że przestrzeń ta jest mi znana tylko
na tyle, na ile powinna być znana każdemu urzędasowi powiatowemu. Nie
będę się więc zbyt wiele mądrzył i dywagował nad zakamarkami architektonicznymi,
czy funkcjonalnymi systemów, a już broń Boże nie będę próbował
oceniać konkretnych systemów. Pozostawiam to specjalistom. Na swój
jednak rozum "powiatowego", postaram się zebrać w tym miejscu to, co jest
najważniejsze z perspektywy urzędasa w tej materii. Ktoś może zapytać
czy mam prawo? Otóż wydaje mi się, że teraz już tak. Właśnie przeżyłem
rewolucję informatyczną na "swoim podwórku" i odnoszę wrażenie, że przez
4 miesiące, postarzałem się o 4 lata…
Czasami zastanawiam się - jak bardzo wnikliwie powinien taki "powiatowy"
zgłębić tajniki informatyki: budowy systemów informatycznych, UMLi,
GMLi, WFSów, WMSów. Zawsze wtedy na szczęście ciśnie mi się do głowy
już chyba oklepany przykład z samochodem i kierowcą. Przejechałem już
szczęśliwie prawie milion kilometrów (dla jednych słabo, dla innych dużo),
miałem jeden (tylko!) wypadek (w krainie, gdzie wielbłądy nie używają kierunkowskazów),
a nadal nie znam szczegółowo budowy mechanizmów
samochodowych. Wiedza ta, nie była mi jak dotąd potrzebna. Jakoś z tego
powodu jednak nie jest mi wstyd i odnoszę wrażenie, że niewiele straciłem…
Pomimo to jeżdżę, a znajomi mówią mi, że świetnie (to jest - bezpiecznie!).
Jeśli już jesteśmy przy samochodach, to pociągnijmy ten temat dalej
myśląc o systemie PZGiK. Z moim autem jest nam razem dobrze. Co jakiś
czas jadę na przegląd (muszę, bo r[...]