Gospodarka Wodna nr 10/2010 399
StaniSław Szpila
Dla kogo kształcimy kadry?
P rzeczytałem z uwagą artykuł pana
Jana Żelazo "W kwestii kształcenia kadr
dla inżynierii i gospodarki wodnej" i za-
dałem sobie pytanie: Czy jest to roz-
wiązanie optymalne i jedyne? Warto
się nad nim zastanowić, bo rezultaty nie
szybko nadejdą, ale zadecydują o sytu-
acji branży na całe dziesięciolecia.
Zarówno wówczas, kiedy studiowa-
łem, jak i przez następne ćwierćwiecze,
wiele działów gospodarki wodnej, takich
jak hydrotechnika w rozumieniu two-
rzenia wielkich budowli wodnych, dalej
budownictwo wodne dotyczące przede
wszystkim regulacji i utrzymania rzek,
ale także i melioracje wodne tworzyły
niezwykle prężną gałąź gospodarki na-
rodowej. Potrzeby nadrabiania zacofa-
nia w stosunku do krajów rozwiniętych
były olbrzymie, a naprzeciw tej potrze-
bie szły wydziały budownictwa wodne-
go i melioracji wodnych, w których było
tak wielu wspaniałych fachowców. Póź-
niej nastąpiła totalna negacja zadań wy-
tyczanych przez poprzedników, co za-
owocowało kilkoma skutkami. Nakłady
na gospodarkę wodną zmalały prawie
do zera, a jedyny dział, który się za-
czął bujnie rozrastać, to administracja
i różnego rodzaju instytucje ekologicz-
ne. Zmieniły się też kadry. Na ekspo-
nowane stanowiska zaczęli być powo-
ływani ludzie całkowicie spoza branży.
W uczelniach dotychczasowe wydziały
budownictwa wodnego i melioracji wod-
nych czym prędzej zmieniły nazwę i pro-
fil, a co niezwykle ważne to to, że absol-
wenci niektórych z nich utracili możność
zdobywania uprawnień budowlanych.
Skutki minimalnych nakładów na naszą
dziedzinę zaowocowały z kolei komplet-
nym brakiem zapotrzebowania na in-
żynierów z prawdziwego zdarzenia, bo
jeśli na rynku zamówień pojawia się ja-
kieś zlecenie, to tak fragmentaryczne,
że twórca dokumentacji nie musi
[...]